Historia parafii jawiszowickiej

Pierwsze wzmianki pisemne o istnieniu parafii jawiszowickiej pojawiły się w latach dwudziestych XIV w., w spisach rachunkowych urzędników kurii papieskiej nadzorujących pobór tzw. świętopietrza i dziesięciny papieskiej. Pierwszy podatek musieli złożyć ojcowie rodzin za siebie, za żony oraz pozostające w domu dorosłe dzieci, krewnych i służbę, przystępując do spowiedzi wielkanocnej. Poborem zajmował się wtedy pleban – proboszcz parafii, który składał zeznanie pod przysięgą o wysokości zebranej kwoty. Tylko on bowiem wiedział, ilu ludzi zamieszkuje parafię i tylko on miał możliwość zebrać daninę od przystępujących do spowiedzi wielkanocnej. Zapisano zatem w 1326 r.: „Item par. eccl. de Iavissowicz solvit III sc.” („parafia jawiszowicka zapłaciła 3 skojce”) Te trzy skojce to 72 denary i na tej podstawie można poczynić próby oszacowania liczby ludności Jawiszowic w XIV w. W 1326 r. prawdopodobnie nie była ona wyższa niż 300.

Wprowadzenie 10 Pleban jawiszowicki, Grzegorz, złożył też zeznanie pod przysięgą o wysokości swoich dochodów i na tej podstawie wymierzono mu dziesięcinę: „Liber rationis decimae sexannalis per Clementem PP V in consilio Viennensi impositae et in Polonia collectae anno MCCCXXVI et seqq.” (…) „Item Gregorius Plebanus de Iawissowicz de XVIII scot. solv. I sc. et II den. Item in sec. term. solv. tantumdem. Summa II sc. et IV den.” („Grzegorz, proboszcz Jawiszowic z 18 skojców, zapłacił 1 skojec i 2 denary; tyle samo zapłacił w drugim terminie; razem 2 skojce i 4 denary.”) Są to pierwsze słowa nie tylko o parafii, ale także pierwszy, znany nam zapis dziejowy o miejscowości Jawiszowice. Wiemy z niego tylko tyle, że wieś i parafia istniały już 680 lat temu. Niestety, dokładniejsza data jest, na razie, niemożliwa do ustalenia. Istnieją tylko pewne poszlaki mogące przybliżyć nam moment jej utworzenia.

Parafia w Porębie koło Oświęcimia została wzmiankowana po raz pierwszy w tym samym czasie, co w Jawiszowicach, lecz niezwykłym i szczęśliwym trafem losu zachował się dokument lokacyjny Poręby z 1285 r. zawierający zapowiedź budowy tam kościoła parafialnego, uposażonego łanem ziemi (łan frankoński – ok. 24 ha). Wobec braku jakiegokolwiek źródła pisanego, dotyczącego Jawiszowic przed 1326 możemy przyjąć, że parafia jawiszowicka powstała także po 1285 r., a przed 1326 r. To samo dotyczy samej miejscowości, która wydaje się być starsza niż parafia. Możemy tylko stwierdzić, ze rdzeń nazwy miejscowej nosi w sobie imię założyciela osady, Jawisza, zaś cała nazwa upamiętnia jego potomków, którzy zasiedlili to miejsce, dając początek osadzie, zwanej Jawiszowice. Niestety, inne źródła do dziejów parafii jawiszowickiej w XIV–XV w. są bardzo skąpe i lakoniczne. Dotyczą głównie wymiaru dziesięciny, czy świętopietrza w latach 1335–1355. Bardzo rzadko zawierają coś więcej. Nawet brak jest imion kolejnych plebanów. Wiemy tylko, że w latach trzydziestych XIV w. nieznany z imienia pleban jawiszowicki zalegał urzędnikom papieskim kwotę w wys. 1 grzywny (wtedy można było za to kupić ponad 2 ha pola), został więc ekskomunikowany, jak zresztą wielu innych plebanów ówczesnego dekanatu oświęcimskiego. Na koniec uznano go za „niegodnego kapłaństwa” i nie dopuszczono do absolucji, bo, w przeciwieństwie do innych plebanów, zaległości swych nie uregulował. Nie wiemy jednakże, jak ostatecznie skończyła się ta „afera”. Musiała chyba być poważna, bo „zajęli się” nią dostojnicy kościelni w randze legatów papieskich – Piotr z Owernii i Galhard de Carceribus. 11 W latach 1350–1351 parafia jest opuszczona („deserta”) przez plebana, co było prawdopodobnie wynikiem bardzo słabego uposażenia – proces ten prowadził często do utraty praw parafialnych, a nawet zaniku ośrodka parafialnego.

Na szczęście Jawiszowice uniknęły tego losu i w 2 poł. XIV w. pojawia się w źródłach pleban jawiszowicki, Mikołaj, który jest jednym z członków bractwa plebanów z księstwa oświęcimskiego. Wymienia go dokument biskupa krakowskiego z 12 maja 1378 r., zatwierdzający statut tego bractwa. Z tego czasu, wg historyków sztuki, pochodzi drewniana rzeźba przedstawiająca martwego Jezusa na rękach Matki Boskiej Bolesnej (tzw. Pieta). Niestety, to wszystko, co dotychczas wiadomo o początkach parafii w Jawiszowicach. Szczególnie brak nam informacji o wezwaniu ówczesnego kościoła, o jego lokalizacji i wyposażeniu. Podobna sytuacja dotyczy wieku XV. Nie pomoże nam tu nawet Jan Długosz, który w swej „Liber beneficiorum dioecesis cracoviensis” zawarł, bezcenne dla dziejów wielu „małych ojczyzn”, krótkie charakterystyki parafii ówczesnej diecezji krakowskiej, odnoszące się do lat 1470–1480. Niestety, opis „naszych” Jawiszowic albo zaginął, albo nie został sporządzony. Nie istnieją również żadne dokumenty parafialne, czy księgi metrykalne pochodzące z tamtych czasów.

O mieszkańcach ówczesnych Jawiszowic i o samej miejscowości dowiadujemy się nieco np. z dokumentów kancelarii książąt oświęcimskich i ksiąg sądowych oświęcimskich, miasta Krakowa i uniwersytetu krakowskiego. Najczęściej jest to tylko wzmianka o kimś „z Jawiszowic”, jak ta z rejestrów studentów Akademii Krakowskiej z roku 1423: „Iacobus de Iawischowicze, hiemalis.” („Jakub z Jawiszowic, [semestr] zimowy”) Możemy się tylko domyślać, że ów Jakub otwiera listę powołań do stanu duchownego z naszej parafii. Tego bowiem wtedy oczekiwano od młodego człowieka, zdobywającego pewien poziom wykształcenia. Dla dziejów parafii przełomowy jest rok 1504, kiedy to zostaje ustanowione beneficjum na rzecz kościoła w Jawiszowicach. Fundatorem był wojewoda łęczycki Piotr Myszkowski, właściciel licznych majątków w ziemi oświęcimskiej. Jemu to ówczesny pleban Jan z Żarnowca przedstawił ubóstwo swojego probostwa i pokornie poprosił o poprawę tego stanu. Tak te okoliczności przedstawia sam Piotr Myszkowski: („Honorabilis Dominus Johannes de Żarnowiec, Plebanus in Jawiszowice Villae Nostrae, coram Nobis exposuit defectum Plebanatus sui et ut eundem reformaremus Nobis humiliter supplicavit”).

Piotr Myszkowski zapisał plebanowi Janowi i jego następcom m.in. dziesięcinę snopową ze wszystkich swoich ról folwarcznych w Jawiszowicach. Ponadto dodał siedem stawów rybnych (trzy za karczmą, dwa w Dąbrowie na granicy Bielan, jeden zwany Jenowski „na vyerthelach” i jeden zwany Krzyżowy z sadzawicami, położony pod kościołem). W 1536 r. nadanie to potwierdził Marcin Myszkowski, syn Piotra, w obecności plebana Walentego z Żywca, dodając czynsz z karczmy dworskiej w wys. 30 groszy (jednego złotego). Wkrótce jednak dla parafii i kościoła w Jawiszowicach nadeszły trudne czasy. Zarówno „tutejsi” panowie Myszkowscy, jak i prawdopodobnie część mieszkańców wioski, zmienili wyznanie na kalwińskie (ewangelicko-reformowane). Wg ksiąg retaksacyjnych diecezji krakowskiej stało się to przed 1561 r.

Przez następne lata kościół jawiszowicki oczywiście nie miał plebana, a dochody z beneficjum niegdyś ustanowionego przez Piotra Myszkowskiego trafiły na powrót do Myszkowskich – jego spadkobierców. W kościele pozbawionym zbędnych, zdaniem nowych wyznawców, ozdób, zaczęto może odprawiać nabożeństwa kalwińskie, choć jest to mało prawdopodobne. Mówiąc językiem ówczesnej kurii biskupiej w Krakowie – nastąpiła „profanacja”. Ruch protestancki objął zresztą wtedy całą diecezję krakowską, a ok. 1/3 kościołów znalazła się w rękach protestantów. Zachowane protokoły wizytacyjne z lat 1598–1610 przedstawiają opłakany stan parafii: ubogo wyposażony i „sprofanowany” kościół, „zagrabione” beneficjum, ksiądz przyjeżdża aż z Pisarzowic (1598 r.), jedyny dochód daje składka niedzielna (jak widać, nie wszyscy parafianie zmienili wyznanie) i opłata za pogrzeb. Protokół wizytacji z 1598 r. przynosi również wzmiankę o wezwaniu kościoła jawiszowickiego – patronem jest św. Marcin.

Wizytator informuje również, że „mówi się, że jest to kościół konsekrowany, mimo, że żaden znak tego nie potwierdza”. Informację o konsekrowaniu powtarzają protokoły z lat późniejszych, choć zarówno wtedy, jak i dzisiaj nasz kościół nie spełnia po temu kanonicznych warunków. Widać jakaś zamierzchła tradycja oddziaływała silnie nawet na wizytatorów parafii albo, po prostu, automatycznie wypełniali oni odpowiedzi z formularza protokołu. Sytuacja kościoła i parafii uległa zmianie, gdy właścicielami Jawiszowic z prawem patronatu nad kościołem stały się nowe rodziny szlacheckie – Porębscy, a po nich Drohojowscy. Protokół z 1617 r. wymienia już instytuowanego i rezydującego na miejscu proboszcza – Feliksa Paczanowskiego. Tym samym kończy się, po ponad 50 latach, epizod protestancki w Jawi13 szowicach, choć jego skutki wciąż trwały, np. w postaci sporu probostwa z dworem o beneficjum z 1504 r. Wizytatorzy parafii aż do 1658 r. zalecali proboszczom szczególną troskę o udokumentowanie i odzyskanie posiadanych niegdyś, przed 1561 r., dóbr i dochodów, a tymczasem kościół jawiszowicki stawał się coraz bogatszy. Wizytator w 1644 r. niemal zachwyca się „najbardziej stosownymi malowidłami”, „wytwornymi rzeźbami” i „starymi obrazami” w ołtarzach. Najazd szwedzki z lat 1655–1656 boleśnie dotknął ziemię oświęcimską, Oświęcim został całkowicie zniszczony. Jawiszowice jednak ocalały. Z kościoła jakiś żołnierz szwedzki zabrał tylko złoty kielich, co zapisał wizytator parafii z roku 1658. Proboszczem był wtedy Albert Koralowski, a hojną patronką Katarzyna Drohojowska. W tym samym roku pojawia się informacja o „szczególnie uroczyście obchodzonej rocznicy poświęcenia kościoła w najbliższą niedzielę po święcie św. Marcina” – najstarsza wzmianka o „odpuście na Marcina”: „... et Consecrationis anniversaria solemnitas celebratur Dominica proxima post festum Sancti Martini.”

W roku 1664 proboszczem był Jan Cielesta – dr obojga praw (kościelnego i cywilnego). Ciągle rosła wartość wyposażenia kościoła i majątek parafii. Nic nie zapowiadało katastrofy, która zdarzyła się prawdopodobnie kilka lat przed 1692 r. W 1708 r., gdy proboszczem był Paweł Żmijowicz, w protokole wizytacyjnym zapisano, że „villa Jawiszowice ecclesiam parochialem habet ligneam tituli S. Martini Pontificis et Confessoris, post deflagrationem prioris, anno 1692 constructam non consecratam.” („wieś Jawiszowice posiada drewniany kościół parafialny pod wezwaniem św. Marcina Biskupa i Wyznawcy, po pożarze poprzedniego, w roku 1692 wzniesiony nie konsekrowany”). W tym samym protokole napisano, że w pożarze starego kościoła spłonęły srebrne sprzęty i pozostałe wyposażenie liturgiczne. Słowem, spłonęło wszystko doszczętnie, lecz „nowemu kościołowi, wzniesionemu dzięki pobożności dobrodziejów i parafian, przywrócono dawną świetność”. Nie znamy przyczyn tego pożaru. Mogły być one naturalne (uderzenie pioruna), jak też spowodowane przez ludzkie niedbalstwo lub przestępstwo. Niezależnie od przyczyn, skutek był niestety podobny… Zaś odbudowany po pożarze kościół do dziś służy mieszkańcom Jawiszowic.

Protokoły wizytacyjne z 1708, 1732 i 1747 szczegółowo opisują nowy kościół św. Marcina. Proboszczowie: wspomniany Paweł Żmijowicz, Marcin Antoszowicz, czy dr Adam Pirecki dbali o wystrój i majątek kościoła i życie duchowe parafian, np. już w 1708 r. są siedmiogłosowe organy „w dobrym stanie”. Na podstawie tych protokołów możemy w miarę dokładnie odtworzyć wygląd naszego kościoła wraz z wyposażeniem i sprzętami liturgicznymi, co uczynił już bardzo dokładnie w swojej monografii ks. Stanisław Dadak. Najbardziej szczegółowy jest protokół z wizytacji 1747 r. Liczy on sobie 16 stron, na których zawarto informacje zarówno o majątku kościoła, jak i o życiu duchowym parafian: 680 osób przystąpiło wtedy do spowiedzi wielkanocnej, w każdą pierwszą niedzielę miesiąca odbywała się procesja z Najświętszym Sakramentem pod baldachimem.

Niezwykle uroczyście obchodzono też takie święta, jak dzień św. Marcina, Niepokalanego Poczęcia, Nawiedzenia NMP, Boże Narodzenie, „Zielone Świątki” i Przemienienie Pańskie. Istniało bractwo Niepokalanego Poczęcia NMP, cieszące się szczególnym wsparciem Franciszka Szwarcenberga-Czernego, ówczesnego właściciela Jawiszowic. Zaś na polu plebańskim, w 1737 r., ok. 0,5 km od kościoła ówczesny proboszcz, Józef Madeyski, wystawił za pieniądze z „jałmużny pobożnych ludzi”, prostą, nieogrodzoną, drewnianą kaplicę z dzwonnicą. W święto Przemienienia Pańskiego była w niej odprawiana msza św. i wystawiany Najświętszy Sakrament. Jak stwierdził wizytator, działo się to „sine necessitate”, czyli „bez potrzeby”. Zresztą protokół tej wizytacji świadczy o tym, że nie tylko to nie podobało się wizytatorowi. Szczególnie ostro potraktował on pracujących w parafii proboszcza Madeyjskiego i wikarego Stanisława Świetlińskiego (zresztą doktora filozofii), nakazując proboszczowi pod groźbą kar kościelnych odprawić miesięczne rekolekcje zamknięte, a wikaremu, po powrocie proboszcza, dwutygodniowe. Obaj mieli odtąd nie popełniać czynów przynoszących hańbę stanowi duchownemu (m.in. obrażanie parafian, pijaństwo, angażowanie się w spory i bijatyki). Aż trudno uwierzyć, że rozkwitało w tym czasie życie duchowe parafian. Ale wizytator też musiał mieć nieco racji surowo napominając kapłanów, skoro pierwsze dokumenty parafialne zachowały się dopiero z czasów późniejszych o pięć lat. Jest to wpis z 1752 r. dokonany przez ks. Madeyskiego w metryce ślubów. Inne metryki pochodzą dopiero z lat 1754–1758. I delikatnie mówiąc, nie były prowadzone zbyt rzetelnie… Podobnie ubogo, niestety, wyglądają najstarsze zasoby archiwum parafialnego z 2 poł. XVIII w., ku zmartwieniu wszystkich, którzy chcieliby czegoś się dowiedzieć więcej o dziejach parafii i jej mieszkańcach.